Archiwum sierpień 2004


sie 10 2004 szara radosc
Komentarze: 5

gdansk jest taki kulturalny. tam kulturalnie jesz, chodzisz, ubierasz sie, myslisz, nabierasz burzuazyjnej oglady i chcesz jesc nozem i widelcem. tam nawet kulturalnie wyciagaja ci z portfela zlotowki na kulturalne skrzypeczki, pajacyki wysmarowane zlotem i bursztynki. gdansk jest piekny. miasto bez pospiechu cokolwiek. i ta wysublimowana jazzujaca bassisters orchestra. prosto z kulturalnego gdanska

katowice. spodek, skarbek, komunistyczne pociechy wzdec gierka i spolki. zawile centrum, zupelnie abstrakcyjny pseudorynek ktory jest otoczony betonem zamiast kamienicami jak to wyobrazamy sobie rynki. nowoczesnosc wysublimowana przez socjalistyczny ustroj, dzis za ciezka i troche ponura opcja marketingowych uzdrawiaczy. dworzec pomylencow. kulturalna plaszczyzna szeroko rozpostarta. herbaciernie, pijalnie kawy, sklepy muzyczne, swiatowid- alternatywa dla popielatych turboprodukcji kinowych. lubie katowice. ich ponurosc. naprawde bardzo kojarzy mi sie z paktofonika. calkiem nowojorskie miasto, ale lubie. bardzo bardzo

'witaj w lodzi- krainie zmartwien- chuj sie wozisz? tu kazdy kradnie'- adam ostrowski. tak wlasnie jest w lodzi. miasto zbudowane na niciarskim interesie, podupadle a teraz ciagnie za soba swoje wlasne flaki w dosc nieciekawych perspektywach. zgliszcza gospodarki. to dopiero jest chochlik rzeczywistosci. pozbyte zabytkow. migajace napisy w pochmurnym i tragicznym obrazie tego miasta. 'moje miasto sklada sie z nocnych stacji ktore mijam nie myslac nic, w swietle ich neonow, trudno sie uspokoic, urodzilem sie w lodzi, nie w nowym jorku, moje miasto to syf... czasami mysle ze zyje w piekle, czasami, ze to zaszczyt... nie moge mieszkac gdzie indziej gdzie bylo by sto razy lepiej, bo gdybym mieszkal gdzie indziej, nigdy nie bylbym soba, czasem gdy jade tramwajem, chce krzyczec na caly swiat niech kazdy stad wypierdala to miasto to tylko ja ...uciekaj stad poki masz jeszcze szanse, uciekaj- dobrze ci radze'- cool kids of death. miasto bliskie memu sercu

teraz moje miasto. sosnowiec. niskie miasto. calkiem nie male ale nie duze. srednie. ze srednimi ludzmi. tu gdzie mieszkam jest czystoblokowo, moj znajomy choduje na parapecie marihuane, a mieszka na parterze tuz przy uliczce. osiedlowi okupanci lawek, ci ambitniejsi co inwestuja w 'slizga' i ci ktorzy ograniczaja sie do slonecznika i przemycaniu z domow uszczesliwiaczy w celu prostackiego najebania. tu jest tak jak gdzie indziej. centrum miasta przyzwoite odnowione, kamienice wyszminkowane, metal przypudrowany, szklo nakremowane. cudnie. kilka przecznic w glab miasta zaczyna sie melina i pijackie pokolenia truja cie swoimi wyziewami. nie chce mieszkac gdzie indziej.

ania_zet : :
sie 09 2004 garb mentalny
Komentarze: 1

lubie sie garbic.

jak na paru kosciach zwisa cala twoja fizyka, a skoro fizyka zwisa to dlatego, ze jest zmeczona metafizyka? niewiem, w kazdym razie lubie kiedy mi zwisa fizyka na kregoslupie, a glowa sie kolysze przy muzyce, albo emocjach opartych na wspomnieniach i wcale nie jest ci lepiej ale przynajmniej masz ten komfort luzu,mozesz sobie rozwiazac rece, oczy, jezyk i runac w bajoro czasowej materii, smiac sie sam do siebie, z tego, ze nie musisz byc ladna tylko wygodna. garb kradnie mi dusze, malo zdrowotne ale po co mi zdrowie fizyki, kiedy metafizyka zdycha?

ania_zet : :
sie 08 2004 dosyc
Komentarze: 2

dotkniecie lodu w lato. bez zdziwienia, bez porazki, ciagla jazda na cienkiej lini miedzy placzem, histeria a dokopaniem wszystkim emocjonalnym popaprancom. jej brat sie zabil, a teraz na twoich oczach rozrywa jej serce.  jego ignorancja zabija ciebie. do cna i dna przenika krolewska herr zajebistosc by zardzewiec na wieki. zyletka jak lyzwa jezdzi po ciele jak lodowisku. jak bajecznie. jeszcze piruecik. tylko zeby z glowy nie spadl berecik. czekolada na ciastku topnieje. cieplo powietrza sprawia ze reka wisi w powietrzu i nie chce drapac siostranego lokcia. kit wlewa sie do gardla a za nim maszeruja mrowki. chce rzygac na podolek wlasnego zycia

ania_zet : :
sie 03 2004 gdybym miala raka nazwalabym go pawel
Komentarze: 3

ludzie mnie krzywdza. wbijaja widelce w moje cialo, panieruja w sosie wlasnej nienawisci i jeszcze sie ciesza. krzywdza mnie. bolesnie i okrutnie. nie zwazaja na konsekwencje bo one sa bolesne tylko dla mnie. wiadomo. nieswiadomosc czynow dla coraz wiekszosci staje sie byc banalnym podbudowywaniem wlasnej bezradnosci. lepiej kogos zgnoic niz zrozumiec.

towarzyszyl memu zyciu przez dwa lata. wyssal sobie korzysci materialne i powody uciechy dla mamusi a potem prysl, znikl, odplynal, rozmyl, uciekl zostawil wlasne skurwysynstwo na pamiatke. moja pamiec nie dziala na zasadzie niepamieci. czas wcale nie leczy ran, czas je tylko uniewaznia ale nie u mnie, w miare przybytkow nowych zdarzen wcale nie oslabia to bolu doswiadczen. 'pieniadze, zepsucie, tylko brac i brac, jak odkurzacz co ssie by ssac' -b. waglewski

'bol doswiadczen sprawia, ze smiech znika, mowili nie patrz, mowili nie dotykaj, mowili nie mysl co zdarzyc sie moze, terror, za nim czlowiek, a w czlowieku odpowiedz' -a.ostrowski

 nie rozumiem po co te ciagle oszustwa w robieniu z siebie bostwa, jesli matrix istnieje to my go tworzymy, lepiej przyziemne hulanki rozbawiaja dwie nogi niz mentalne wyzerki. a matrix tez pokazuje swoj lans w trzeciej czesci ponoc nudnej i przejedzonej. naprawde dlaczego wsrod dwudziestego pierwszego wieku robia z ludzi prostych prostakow, wszystko opiera sie na kurwiarstwie i tanich mc'donaldskich imprezkach. buractwo, scierwo, sprzedaz slow- dla ciebie pawle dedykacja.

ania_zet : :
sie 02 2004 dagmara
Komentarze: 1

corka babci dagmary majac zaledwie pare latek zginela smiercia tragiczna, wbijajac sobie noz do serca. byla to smierc calkowicie przypadkowa- tym gorsze iz jej mama (babcia dagmary) docenila wartosc przypadkow i tego ze niebezbieczenstwa nie trzeba szukac w miejscach patologicznych.

trzyletnia dagmara miala w domu blokady pozakladane na szafki, szufladki, okna, drzwi, szafy, komodki, szafeczki, na wszystko. na wiekszosci terenu na jakim postawila stope slyszala 'uwazaj, zrobisz sobie krzywde', 'uwazaj to niebezpieczne'. zamiast dzieciecej naiwnosci miala zamkniete serce w klatce a kazdy oddech byl poddawany alternatywom czy jest bezpieczny czy tez nie. dzisiaj dagmara to wrazliwa istota, nadwrazliwa ktora zanim zrobi jakas rozkoszna nielegalna rzecz musi przemyslec to i owo. bala sie chodzic na nieoficjalne spacery podczas zasranej ciszy poobiedniej. nie zje niemytej czeresni, a juz na pewno jak szepnie sie jej slowko o wielkiej glizdzie ktora czai sie w srodku owego owoca. kiedys wraz z maja podczas jej niedoli fizjologicznej (potrzeby kibelkowania) wmowilysmy jej ze w kazdej chwili jej pecherz moze sie przerwac rozlewajac po ciele toksyczna ciecz, zalewajac watrobe, nerki, trzustke, wpychajac sie do zyl i w koncu mozgu. przez dziesiec minut chodzila 'dosc sztywno' na co ja i maja przybralysmy mine 'ogolny opad szczeny' wobec jej latwowiernosci i psychicznej paniki.

uwielbiam dagmare. jej muzyczny gust. wartosci zyciowe jakie wyznaje. to jak sie ubiera. uwazam iz jest piekna kobieta, i pieknym czlowiekiem. uwielbiam jej dziecieca naiwnosc, nieuwazam iz ma zwichniety charakter, pragne tylko dedykowac ten tekst wszystkim rodzicom ktorzy to oni wlasnie maja zwichniety charakter i to pietno potem odbija sie na ich pociechach. choc, moze gdyby nie to dagmara i jej subtelnosc nie mialyby duetu...

ania_zet : :