maj 19 2004

fikcja


Komentarze: 1

"ania!". slysze, i cos sie przewraca, nie jakies bezduszne motylki w brzuchu, nie jakies powody do pocenia sie, zadnych objawow ktore sa objawami "zauroczenia"- nie miewam takich stanow. odwracam glowe i w ciagu tych stu osiemdziesieciu stopniach moja cala gestykulacja jest z najwyzszym honorem. on potrzasa reka w ktorej znajduje sie butelka po 'kubusiu'. w niej przezroczysty plyn. butelka napelniona do polowy. a w tej polowie, polowa 'zawiszy' i polowa 'bols'. mieszanka czterdziestoprocentowa. wystarczy zeby twoje czerwone krwinki oszalaly, neurony otumanialy, zmysl rownowagi zostal zatracony w mniejszym lub wiekszym stopniu. i mysle. i patrze. i on jest taki piekny. duze oczy, dlugie rzesy, rozlegle brwi, duza glowa, delikatne dlonie, watla klatka piersiowa. jego z a p a c h. dusza. i jego filozofia wylewajaca sie znad tych oparow cielesnosci, ta cala piekna majestatyczna otoczka to tylko pretekst aby nie byc mu dluzna. wydobywam znad usmiechu szczerego mojego ktory gleboko go lechta po umysle, daje nim wiele do zrozumienia, i mowie "kusisz czy chwalisz?". wie. wiem. to jest flirt. "kusze!". nie bylo innej odpowiedzi. musiala byc ta. w calej swojej pieknej powierzchownosci nie jest az tak prozny zeby chwalic. to jest czynnosc dla innych. dla wszystkich innych na calym swiecie. ale my mamy swoj swiat. to jest wlasnie on. swiat kuszenia. "a co jak skusisz?". i usmiech. rozplywajacy jego usmiech na jego twarzy. jego usta sa niewyobrazalnie dlugie w tym usmiechu i to jest tak blogie uczucie. dawanie takiego usmiechu jest dla niego intymne. a dla mnie odbieranie tego usmiechu to takie podniecenie, taka niewymowna przyjemnosc. i nie bylo calowania. nie bylo macania. byly oczy. nie bylo milosci, a jesli byla to na najwyzszym poziomie. byla to milosc moralna. nie jakies bzdetne nie nie warte spacerki za raczke, nie jakies kiczowate obrzedy zeby 'uczcic uczucie'. nic z tego. powtarzam: to nie ten swiat. nasze umilowanie jest w zupelnie innym wymiarze. to jest milosc umyslow. milosc ducha. najwyzszy poziom szczescia.

ania_zet : :
19 maja 2004, 15:49
och pikne... aż sie rozmarzyłam... hmm ale to tylko prze alkohol... tka naprawde to niemoge nic ciekawego wydobyć z umysłu... eh aj tma chiłabym sie zakochać... ale już tka naprawde tak abym mogła powedzeć ze to njawaznijsza osob jaka znam... na kotrej zawsze mi zalezec bedze... lądujemy...

Dodaj komentarz