Najnowsze wpisy, strona 4


wrz 28 2004 troche wypluta
Komentarze: 1

mgla zawiazala kokardki na blokach, kanciastych sklepikach i niektorych glowach. chyba, w tej krainie ignorancji chce byc bajkowa. jesien na dobre zadomowila sie na drzewach, choc wiele roslin ucieka przed zolcia, brazami, czerwieniami, zgniliznami. moj leb peka od bolu, a brzuch od panadolu. podobno specyfiki mialy sie zgrac. prince robi postepy, wylewajac sie w moim umysle, jak cieplutka czekolada... naprawde 'musicology' jest wyborna muzyka. w radiowej trojce przeminela ostatnia letnia siesta, teraz bedzie po staremu-kazda niedziela, od pietnastej do siedemnastej. zapraszam wszystkich spragnionych muzycznej defilady zmyslow, marcina kydrynskiego. smakowity dzentelmen. jestem troche wypluta. gdyby sie dalo, chcialabym sluchac siesty przez dwadziescia piec godzin na dobe. nikt nie dobija do wyspy, na ktorej kopie doly. raczej jest tak monotonnie, jak ta cala jesien. porzucilam inteligencyje, bunt, i ubijanie piany. chcialabym miec dywan, i najzwyczajniej na nim siedziec. nieprawda, nigdy nie bylam buntownicza, bylam spragniona rewolucji. nadal jestem. przyjemnie patrzec jak burzy sie konwencja. mmmmm. 'co tam slychac' jest falszywe, ponad wszystko. zasieg do normalnych ludzi chyba sie powieksza. bebny, perkusja, kontrabas, trabka. religie wschodu znow przybieraja na wadze. staja sie ciezkie i w koncu zataczaja sie na mojej glowie w strone do biblioteki. a tam, rozplywam sie w niewygodnych krzeslach i czytam o rozsadku hinduizmu, slawnych wegetarianach, pokorze buddyzmu. 'czas  p o m y k a' po prostu. boje sie, ze te wszystkie notki sa takie same.

ania_zet : :
wrz 22 2004 oto jak sie staczam
Komentarze: 3

'siedzimy sami popijamy wino, czas pomyka godzina za godzina'- voo voo. wszystko bylo by fajnie gdyby w liczbie pojedynczej.

nie jest mi zle. siedze na wdechu, majac wszystkie flaki na swoim miejscu, gustuje w slownych lawiracjach thomasa harrisa, z polecenia diabla z gliwic. nie jest mi zle. wracam do domu rozmawiajac o wojnach jak nie z soba to z przyjaznymi duszami. nie jest mi zle. moj sweter pachnie bonuxjakistamsuperkolorgit, a ja probuje naklonic miliardy-czy tam miliony- komorek szarych do stanu skocznosci przy 'musicology' prince'a, narazie z efektem miernym, choc sama piosenka jest brawurowo rozplanowana. wszystko sie jakos defragmentuje. dostaje od spoleczenstwa pochwaly, choc narazie spoleczenstwo tez w liczbie pojedynczej, moze niedlugo bedzie dumniej i honorowiej. moze wtedy zmienie sobie login na 'fajna mentalna dupa' i zamkne sie jeszcze bardziej w katatoni autystycznej. i tak penetruje sobie te plaszczyzny filozoficzne ostatnich zdarzen z miejsca gdzie miesci sie tylko jedna osoba. ja. przykra samotnosc jakos przerabia sie w gimnastyczne zdolnosci wylizywania wlasnych otworow...

ania_zet : :
wrz 19 2004 this is what you get gnoju
Komentarze: 1

odcinek trzeci.

wiesz kim jestes w mojej pamieci? jestes unikatowy, indywidualny, oryginalny, niebanalny,  jestes z tych co ich IQ kumacji zyciowej i intelektualnej przekracza rozmiar wlasnych butow, jestes mentalnym rozpierdalaczem, smakoszem dobrego smaku, z brawurowym poczuciem wiochy i chaltury. ale czasem cynizm zmienia sie w nacjonalizm wlasneo ego i wtedy stajesz sie przerosnietym dupkiem, obrazonym na caly swiat palantem. wiesz skad to wiem? bo  j e s t e s m y   t a c y   s a m i.

ania_zet : :
wrz 16 2004 znowu czekolada
Komentarze: 3

szkoda, ze to wszystko sie tak skonczylo. moglibysmy zostac jakimis tam znajomymi, a tak bedzie nam sie dane spotykac sie na plaszczyznach wlasnej pamieci, w pokoju z malym stoliczkiem, dwoma filizankami herbaty i czekoladowymi ciasteczkami. on w tej swojej czapce, ja z tym koralem na szyji. mogla by nam pobrzmiewac muzyka, ktora nas zjednala, sklocila, skonczyla. jego okrutnosc wisiala by, w tamtym obrazeczku na scianie, w ciemnym kacie, mocno przygwozdzona, jak grzech ktory jest skazany na pieklo. moja chmura cierpien zostala by za oknem wijac sie i klebiac na horyzoncie, gdzies daleko... a my siedzielibysmy przy tej herbacie i ciasteczkach sluchajac muzyki ktora doprowadzila do tej przykrej ewolucji znajomosci. wlasciwie to moze ewolucja nawet ujemna, a ten obrazek na scianie ruchomy, husta sie na gwozdziu. ja mam plaszcz i on tez ma plaszcz. siedzimy bez strun glosowych z rekami w kieszeniach patrzac na siebie, nie tacy zaraz do wyjscia, nie tacy tuz po przyjsciu. siedzimy tak, omijani przez czas. chyba tak juz zostanie, juz chyba sie nic nie zmieni. on zaluje, ja zaluje. wiezi mentalne nadal zlane w jedna ciecz pozwalaja nam tu siedziec, omijane przez destylacje przezyc.

chyba chcialabym inaczej. chcialabym

'mecza lub daja odpoczac sa twoje, czasem ukojenie, czasem paranoje-sny- nawet gdy sa zle, to sie budzisz, mozesz w nich kochac lub mordowac ludzi, krzywe odbicie w witrynie twego ducha sa twoje, tajne, niejawne jak zycie, tu wszystko dzieje sie naprawde'- w wyjatkowych okolicznosciach

ania_zet : :
wrz 15 2004 paranoja na moj leb
Komentarze: 1

przyszedl deszcz i nic nie powiedziawszy i uprzedziwszy rzucil lasso bessy na moja szyje. deszcz i mgla rozwalily uporzadkowanie, na wszystkie cztery katy mojego pokoju, przynoszac ulge przed monitorem, i pozwalajac spietrzac sie szpargalom i myslom. to bylo takie niegrzeczne z jego strony, nic mi nie mowil, ze bedzie rozpieprzal rownosci na mojej kurtce wiatrem. ze mgla bedzie mi rozsadzac glowe, ze cytryna bedzie mi wyciskac pieniadze z portfela, ze miod bedzie przedawkowany. on naprawde mi nic nie powiedzial. ten deszcz. a ja mu zrobilam bloga.

zastanawiam sie nad tym, jak odkleic te wszystkie ubrania od biurka, spietrzaly sie tam dlugo i zdazyly pozasychac, tak jakby za uzyciem silikonowego kleju montazowego (...tribute to 'slepa'). zastanawiam sie nad tym, jak wyparowal ze mnie lad i sklad pozostawiajac puste rece, na pastwe tego zakurzonego pokoju. moze wiatr wychlostal tamto uczucie, pozwalajac mi sie teraz oddawac microsoft internet explorer po krance literackiego wyuzdania. ale gdzie w tym wyuzdanie? najwyzej bajzel goloslowny!

ania_zet : :