Archiwum czerwiec 2004, strona 1


cze 06 2004 wyjasnienie
Komentarze: 4

dlaczego jak planuje sie dobrze bawic zawsze w mojej cielesnej naturze dzieja sie rzeczy okropnie burzliwe. bole brzucha, zawroty glowy, i wrazenie ze w tej chwili kazda rzecz oprocz lezenia w swoim przytulnym domku z glowa blisko ubikacji jest paskudnie nieprzyzwoicie wprawiajaca w mdlosci? dlaczego zawsze niedojrz ze wypieprzam dobre wibracje na bok to w dodatku kitwasze zabawe drugiej osobie? dlaczego zawsze kiedy trzeba wykazac sie nieslychana pomyslowoscia, przebojowoscia lub po prostu smialoscia, zawsze wszystko mi przesypuje sie przez rece jak piasek, albo jak koraliki i turlaja sie po ziemi i ja wiem ze juz ich nie pozbieram. taki kiczowaty motyw. przepraszam milena

ania_zet : :
cze 03 2004 ciag dalszy ostatniego
Komentarze: 1

czy to zle ze nie biegne do przodu chociazby w myslach? czy naprawde musze lapac przyszlosc za zderzak mimo, ze w twarz furgocze mi nieprzyjemny gaz z rury wydechowej? czy musze lapac przyszlosc za nogi byle by dogonic rutynke i pozbawic sie przyjmnosci terazniejszosci? w gruncie rzeczy jestem gleboko przekonana ze polowa tych co planuje swa delekoidaca przyszlosc konczy w bloku gotujac zupe pomidorowa, i myslac o tym by nie zwolnili ich z tej paskudnej roboty w biurowcu (w najlepszym wypadku). mysle sobie ze planowanie przyszlosci to typowe zgrywanie z siebie ambitnego czlowieczka tego z rodzaju przylizanych przedzialkow i skrypulatnie wystrzyzonych mlodziencow. pamietam taki rysunek ktory dobitnie ilustruje to na czym sie konczy ustawianie zdolnosci wedlug materialnych zdobyczy

ania_zet : :
cze 02 2004 plany przyszlosciowe
Komentarze: 3

w moim przedszkolnym wieku obowiazywaly zasady plastiku, zabaweczek, barbie, resorakow (tudziez akurat madra zabawka). najbardziej absorbujacym aspektem wczesnego dziecinstwa w tej placowce wychowawczej zwanym przedszkolem byla przyszlosc. i to bylo dla mnie conajmniej smieszne, dla mnie ktora miala jeszcze trzy i wiecej lat. wokol oparow dziewczynskich idiotek ktore byly wykapanymi maszkarami nadopiekunczych mamus (konwencja turbo wsi) kazda chciala zostac ( i teraz plejada humanitaryzmu): lekarka, weterynarka, malarka, piosenkarka, przedszkolanka, i tym podobne. wsrod klasyfikacji szczerbatych jeszcze wtedy chlopcow idealy byly inne, bardziej meskie i ogolnie podsumowujac wszystkie zalatujace nieswiezoscia supermena...strazak, policjant, pilkarz, narciarz, zolnierz, wiecie.... a ja nie bylam ani do dziewczyn ani do chlopcow sie klasyfikujaca. bylam tak posrodku i w ogole nie ruszaly mnie wyobrazenia i wkladaniu zwierzetom palca w odbyt czy tez czolgania sie w blocie z kalaszem w niemilosiernym upale. po prostu chcialam sie bawic lalkami barbie jakie bylo mi dane, choc z przypowiesci rodzicieli wolalam klocki lego. nie ruszalo mnie miotanie sie pomiedzy przyszloscia, bardziej wolalam skupic nad nowa wymowka byle tylko nie zjesc tej szkaradnej zupy mlecznej, czy klopsikow miesnych. czasami wypuszczalam z geby ironiczne natchnienia zostania idiotka wyspiewujaca sentencje na scenie z plastiku, by dali mi spokoj, bo w tej przedszkolnej totalitarnej spolecznosci zostanie 'nie wiem' nie bylo ambitne. ich polemika trwala dalej a ja sie przypatrywalam ogolnie nie swiadoma tych zdarzen. bylam nieszczesliwa ze moje dziecinstwo odbywalo sie bez aspiracji, ze dyskwalfikacja gleboko utkwila mi w paszporcie. chlopcom wyrosly zeby, dziewczynom zmadrzaly albo i tez nie zmadrzaly, chlopcy wyladnieli, dziewczyny sie zapuszkowaly w oparach makijazu. te najambitniejsze niegdys- dzisiaj przyszlosc lacza ze zdobyciem nowego osiedlowego frajera, a chlopcy korzystaja z tego ze nie musza machac organami aby zdobyc druga polowke ktora niekoniecznie jest druga polowka lecz tylko na przyklad zaspokojeniem nieuregulowanego poziomu testosteronu. a ja dalej stoje w tym samym miejscu, z tym samym paszportem, i w dalszym ciagu moja przyszlosc ogranicza sie do kupienia dwoch paczek slonecznika zamiast jednej...

ania_zet : :
cze 01 2004 sprawiedliwosc/ niesprawiedliwosc
Komentarze: 7

sprawiedliwosc to jest wtedy kiedy masz swiadomosc ze nie wepchniesz sobie tego wielkiego kawalka czekolady do geby, ale jestes za leniwy by go zlamac na pol, i w rezultacie ukochany orzeszek nie spada na podloge (skazany na zmarnowanie) tylko turla sie po blacie biurka i zatrzymuje przed kartka czekajac na twoj dyskretny ruch aby go dolaczyc do tej breji w gebie z enzymow, czekolady i teraz juz orzechow. to jest sprawiedliwosc w najwiekszym uosobieniu. a niesprawiedliwosc to jest wtedy jak uczysz sie do sprawdzianu przez cale jebane popoludnie kiedy jak na zlosc za oknem swieci slonce a w twoim portfelu czai i klebi sie banknot ktory chetnie polasilby sie na nowa plyte prosto z katowickiego empiku. i idziesz z obkutym baniakiem do szkoly, troche napuchniety od tej rozsadzajacej wiedzy, ale masz satysfakcje ze pojdzie ci dobrze wiec sie cieszysz i znosisz ten intelektualny dyskomfort. i idzie ci pieknie. jedziesz po tej kartce stalowka parkera z czarnym atramentem niczym lyzwiarz po lodowisku i jestes kurewsko wniebowziety i dumny z tego ze opanowales swoje popedy wycieczki do k-ce. zyjesz sobie tydzien ktory jest olewaniem zewszad zalewajacej cie troski typu 'cholera, nie wiem czy piate zadanie poszlo mi dobrze' albo 'moglam sie nauczyc tej ostatniej lekcji lepiej'. a ty masz wyluzowany zwieracz i obojetnym kaczorem traktujesz meki innych, bo ty jako mocarz napiszesz na conajmniej czworke. piekne uczucie. az w koncu przychodzi 'chwila prawdy' ktora dla ciebie jest tylko potwierdzeniem twoich planowanych zwyciestw, i co? i mogles jechac do tego zakutego empiku w zakutych katowicach i sprawic aby to popoludnie nabralo rytmu Braci Waglewskich czy na przyklad Cool Kids Of Death, bo i tak dostales jebana trojczyne. to jest szeroko pojeta niesprawiedliwosc.

ania_zet : :
cze 01 2004 rozmazanie
Komentarze: 2

mam za malo masci stawowej w kolanach, niedobor zelaza, szczelaja mi przez to kosci i skrecilam juz noge dzieki temu, od jakichs dwoch tygodni niemilosiernie kreci mi sie w glowie, czuje jak moj leb puchnie i zwala sie bezwladnie na moja klatke piersiowa. i to bylo by jeszcze nic, gdyby nie fakt ze przez te niemile fakty zdrowotne przekladaja sie na moj nastroj. jestem nerwowa, placze, wzruszam sie, nie umiem sobie dac rade z druga osoba, najlepiej jest mi sam na sam z muzyka. moglabym tu pisac i pisac, i rozpatrywac problemy ludzkosci byle tylko z nia nie miec nic wspolnego. od jakichs pieprzonych paru tygodni jestem nieszczesliwa posiadaczka chandry, czuje ewidentne rozmazanie zdrowego rozsadku, nie mam ochoty podejmowac decyzji powazniejszych niz wybor kupowanego batonika. po prostu chcialabym zeby mnie ktos posklejal, poukladal kawaleczek po kawaleczku jak to spiewa Bartek Waglewski...

ania_zet : :