Komentarze: 1
mgla zawiazala kokardki na blokach, kanciastych sklepikach i niektorych glowach. chyba, w tej krainie ignorancji chce byc bajkowa. jesien na dobre zadomowila sie na drzewach, choc wiele roslin ucieka przed zolcia, brazami, czerwieniami, zgniliznami. moj leb peka od bolu, a brzuch od panadolu. podobno specyfiki mialy sie zgrac. prince robi postepy, wylewajac sie w moim umysle, jak cieplutka czekolada... naprawde 'musicology' jest wyborna muzyka. w radiowej trojce przeminela ostatnia letnia siesta, teraz bedzie po staremu-kazda niedziela, od pietnastej do siedemnastej. zapraszam wszystkich spragnionych muzycznej defilady zmyslow, marcina kydrynskiego. smakowity dzentelmen. jestem troche wypluta. gdyby sie dalo, chcialabym sluchac siesty przez dwadziescia piec godzin na dobe. nikt nie dobija do wyspy, na ktorej kopie doly. raczej jest tak monotonnie, jak ta cala jesien. porzucilam inteligencyje, bunt, i ubijanie piany. chcialabym miec dywan, i najzwyczajniej na nim siedziec. nieprawda, nigdy nie bylam buntownicza, bylam spragniona rewolucji. nadal jestem. przyjemnie patrzec jak burzy sie konwencja. mmmmm. 'co tam slychac' jest falszywe, ponad wszystko. zasieg do normalnych ludzi chyba sie powieksza. bebny, perkusja, kontrabas, trabka. religie wschodu znow przybieraja na wadze. staja sie ciezkie i w koncu zataczaja sie na mojej glowie w strone do biblioteki. a tam, rozplywam sie w niewygodnych krzeslach i czytam o rozsadku hinduizmu, slawnych wegetarianach, pokorze buddyzmu. 'czas p o m y k a' po prostu. boje sie, ze te wszystkie notki sa takie same.